Wbrew
ziemskim wyrokom
czas
narodził się dla nas dwojga
nim
zdołaliśmy poznać nasze imiona.
A
wciąż się mijamy w parkowych alejkach
na
tle kolejnego lata i kolejnej zimy
siadamy
na tę samą żółtą ławkę przy stawie.
Zmęczeni
wędrówką po praskich podwórkach
łapanych
okiem migawki do kolejnego albumu zdjęć
odpoczywamy w kafejce na rogu.
Zostawiamy
swoje cienie na ceglanych murach
i
ślady na wyszczerbionych chodnikach
osobno,
nie rozpoznani ani oczami ani duszami.
Mijamy
się, znowu się mijamy.
Przyklejona
kroplą kawy do blatu stolika
biała
serwetka, z zeszłego wieku wierny posłaniec
prosi
wytartymi słowami w krzywych linijkach :
Po
śladach mych idziesz tak wiele ich tak daleko
czasu
coraz mniej, szybciej stawiaj kroki.
<magenta>