Przelało
się z pełnego w pustkę
Niepotrzebne, bezdomne
Skrycie
szukało
Śladu
istnienia swego odbicia
Każdy
najmniejszy
Z
westchnieniem ulgi
Kotwiczył
nadzieję że będzie tak
Do
jej ostatniego dnia.
Z
korzeniami nóg wrośniętych
W
pamięć imienia
Siedziała
z głową w niebie
Między
jedną gwiazdą i drugą
Co
letnią nocą
Spadały
na jej ręce z życzeniem :
nie odchodź nigdy pierwszy.
<magenta>