24 gru 2015

Bratnia duszo

Za spotkanie pierwsze, drugie
ostatnie, dziękuję
Za każdą godzinę ciszy,
bezsłowie, bezczucie, nieporuszenie
Za niedotknięcie, nieobjęcie
niepytanie i brak odpowiedzi
Za cierpliwą obojętność
łagodny chłód, nieobecność
Za drogę z połamanym drogowskazem,
uzbierane w kieszeniach kamyki ciężkie
i lekkie piórka upartego Haniela
Bratnia Duszo, dziękuję
za łzy, puste ręce, pełne serce.

 <magenta>





28 lis 2015

Takie małe

Takie małe :
deszcz w środku upalnego dnia
kot zwinięty w precelek na słonecznym parapecie
dwie minuty dwadzieścia sekund muzyki
zapach szarlotki wyjętej z piekarnika
esemes jak bukiet kwiatów na urodziny
zdjęcie z podpisem "pamiętasz?"
księżyc w koronie gwiazd.

Czerwone jabłka w dziurawym koszu
uciekinierzy, 
z głuchym wdziękiem zakwitły nagle
na szmaragdzie trawnika.

Podniosłam jabłko
a ty je schowałeś do kieszeni.
Chwyciliśmy się za ręce, pobiegliśmy.

Biegnijmy ciepłą ulicą
znowu i znowu, nie rozkładaj parasola.
W domu czeka kot i świeże ciasto.
I księżyc cierpliwy jak zawsze.
Obejmij mnie mocno, tańczmy gdy śpiewa Louis.
Co za wspaniały świat!

<magenta>

 




10 lis 2015

Jeszcze raz, inaczej


          

                                           

        

                                             <magenta>









2 lis 2015

Zaduszki



Szarzało, drobny, zimny deszcz rozbijał się o kamienne nagrobki, a słaby wiatr nie dawał rady przewracać różnokolorowych zniczy na grobach. Szła wolno cmentarną alejką, wąską, śliską, uważając by nie zahaczyć drutami parasola idących przed nią ludzi. Setki światełek jaśniały coraz mocniej wraz z nadchodzącym wieczorem. Unosił się zapach topionego wosku i kolorowych kwiatów.
Rozglądając się uważnie,  znalazła kamień tuż przy żwirowej ścieżce z wyrytym numerem kwatery. To tu, skręciła i odszukała grób. Usypany między wojnami, z coraz mniej wyraźną inskrypcją na  prostym, zszarzałym  kamieniu, pokryty był warstwą zielonego mchu. I nigdy by go nie odnalazła czytając tylko napis, gdyby któregoś zaduszkowego dnia wiele lat wcześniej nie została do niego zaprowadzona w labiryncie alejek wielkiej nekropolii przez  tamtego mężczyznę. Szła za nim starając się nie zgubić w tłumie, który niósł ich główną drogą . Co chwila jakieś postacie skręcały w węższe ścieżki na prawo i lewo, aż zrobiło się prawie pusto gdy doszli do szukanego miejsca. To moja prababcia, powiedział z dumą stając przed grobem. Lekarka,  brała udział w powstaniu styczniowym i całe życie pomagała innym kobietom i dzieciom. Długa, biała chryzantema spoczęła na mokrym mchu. Jego twarz schowaną pod kapturem nieprzemakalnej kurtki oświetlił na moment płomień zapałki, gdy rozpalał  czerwony znicz. Nigdy dotąd nie czuła się tak blisko tego człowieka, jak wtedy, gdy stali w milczeniu nad grobem, kogoś, kogo nie znała nawet z opowieści. Kogoś, kto był jak postać z podręcznika do historii, obcy i odległy. A przecież  mężczyzna na którego patrzyła z miłością był łącznikiem przeszłości z tą chwilą w jesiennym dniu. Poczuła to bardzo mocno. Zrobiła krok chcąc być bliżej. On cofnął się mechanicznie pogrążony w ciszy. Jeden krok czasami wystarczy za wszystkie słowa.
Kiedy wracali, ona z tyłu, wycierała z twarzy łzy, a dla mijających ją ludzi z kropli deszczu, który  już na dobre się rozpadał.  Zwolniła i pozwoliła zagubić się w ciemnym tłumie niosącym ją do wyjścia. Nie będzie częścią jego życia teraz, choć byli razem kiedyś w innym czasie, w innej przestrzeni, w innych ciałach i jednej duszy podzielonej na pół.

<magenta>



27 paź 2015

Przed Zaduszkami

Chodzę dzień cały po moim mieście.
Drzewa starsze niż ja stoją tam gdzie stały, a tylko szosa zbliżyła się do nich za bardzo.

Dach ceglanej kamienicy gołej od pół wieku połyskuje w słońcu świeżą smołą.
Na szarym murze między podwórkami-studniami ktoś prosi "nie rumotać, jezdem w śpiku"
i słyszę jak babcia woła wychylając się z okna - ooobiad!
Na drewnianym trzepaku łapie ostatnie słońce futrzak z barana, wkrótce będzie grzał stare kości dziadka. 

Jak każdej zimy dziadek zasiądzie w wielkim fotelu przy kaflowym piecu a ja podam mu gorące kakao w kubku z chabrami.
... i wiesz pani, zamkli ten magiel pod trójką ze dwadzieścia lat byndzie. A pani babcia dawała rojbrom klymki. 

Ja tu mieszkam od urodzin.
A pani ?


<magenta>

1 paź 2015

Wybraniec



Rozpadłeś się na kawałki
w słabnącym wspomnieniu
nadludzkiej postaci
roziskrzonej aureolą gwiazd
nad głową, Samsonie.
Nie była ci potrzebna
sługi twego pamięć poddańcza
wierna, nazwana słabością.
Pazerni handlarze dziś kupczą
pasmami twych włosów
a moich pocałunków
jak diamenty wplecionych
w mocarny dawniej warkocz.
Ucichła pieśń o twej chwale,
przechodzą obojętnie orędownicy
twych przeszłych czynów, wybrańcze.
Wierszem ostatnim mogę cię przywołać
nim opadnie kurz zburzonej Świątyni.

<magenta>

4 wrz 2015

Piękny

Pod twymi stopami szczyt chwały
Mój szczyt - za plecami.
Godziny sławy z tobą
Moje pięć minut odeszło.
Miłości na twe ręce
Zakryte kochanie dla mnie.
Życie, przed tobą
A moje za mną.

I tak piękny jesteś,
I taka jesteś piękna.

<magenta>



2 maj 2015

Sen



Szkoda, że cię nie ma,
powtarzał  jak mantrę Człowiek.
Jest jak być ma,
upierało się Przeznaczenie.
Pożegnałam się bez gniewu,
dodała Pamięć.
Zrobiłem co mogłem,
wzruszył ramionami Czas.
A ty, dlaczego wciąż milczysz?
...bo tylko ja się nie mylę, odparł
podnosząc się niechętnie
z błękitnej poduszki
Sen.

 <magenta>

1 kwi 2015

Milcząc

"Człowieku, okryty pyłem martwych słów
Wykąp swą duszę w milczeniu".
                                     Rabindranath Tagore

 
Sprawdź czyś żyw jeszcze
w mądrości, w pasji i w emocji
duszy swej, swym źródle.
A nawet półmartwy, półżywy
z umysłem co pierwszy w kolejce do nicości
poddaj sam siebie próbie
milczenia.
Najtrudniejsza  z lekcji - bycia w ciszy
dobiegnie końca gdy
Czas oderwie z gasnącej lawy pamięci
martwe słowa.
I  przeczuć nawet nie możesz
co skryło się pod ostatnim z nich.

Zadzwoń do mnie kiedy już je odkryjesz,
może zdążę odebrać.

<magenta>






20 lut 2015

Tworzenie



Kiedy ujrzysz go na powrót
zatrzepocze tęsknota
na wilgotnych rzęsach.
Gdzieś między krtanią a żołądkiem
rozerwie się kula
tłumionej radości
rozedrganymi  arteriami pędząc
eksploduje w haczykach palców.
W sekundzie ucieknie pamiętanie
i otworzy się na białym płótnie
moc tworzenia nieskończonego trwania.

Wbrew ziemskim wyroczniom
Czas narodził się dla nas dwojga
nim zdołaliśmy poznać nasze imiona
A my
wciąż się mijamy...


<magenta>