Szarzało, drobny,
zimny deszcz rozbijał się o kamienne nagrobki, a słaby wiatr nie dawał rady
przewracać różnokolorowych zniczy na grobach. Szła wolno cmentarną alejką,
wąską, śliską, uważając by nie zahaczyć drutami parasola idących przed nią
ludzi. Setki światełek jaśniały coraz mocniej wraz z nadchodzącym wieczorem.
Unosił się zapach topionego wosku i kolorowych kwiatów.
Rozglądając się
uważnie, znalazła kamień tuż przy
żwirowej ścieżce z wyrytym numerem kwatery. To tu, skręciła i odszukała grób.
Usypany między wojnami, z coraz mniej wyraźną inskrypcją na prostym, zszarzałym kamieniu, pokryty był warstwą zielonego mchu.
I nigdy by go nie odnalazła czytając tylko napis, gdyby któregoś zaduszkowego
dnia wiele lat wcześniej nie została do niego zaprowadzona w labiryncie alejek
wielkiej nekropolii przez tamtego
mężczyznę. Szła za nim starając się nie zgubić w tłumie, który niósł ich główną
drogą . Co chwila jakieś postacie skręcały w węższe ścieżki na prawo i lewo, aż
zrobiło się prawie pusto gdy doszli do szukanego miejsca. To moja prababcia,
powiedział z dumą stając przed grobem. Lekarka,
brała udział w powstaniu styczniowym i całe życie pomagała innym
kobietom i dzieciom. Długa, biała chryzantema spoczęła na mokrym mchu. Jego
twarz schowaną pod kapturem nieprzemakalnej kurtki oświetlił na moment płomień
zapałki, gdy rozpalał czerwony znicz.
Nigdy dotąd nie czuła się tak blisko tego człowieka, jak wtedy, gdy stali w
milczeniu nad grobem, kogoś, kogo nie znała nawet z opowieści. Kogoś, kto był
jak postać z podręcznika do historii, obcy i odległy. A przecież mężczyzna na którego patrzyła z miłością był
łącznikiem przeszłości z tą chwilą w jesiennym dniu. Poczuła to bardzo mocno. Zrobiła krok
chcąc być bliżej. On cofnął się mechanicznie pogrążony w ciszy. Jeden krok
czasami wystarczy za wszystkie słowa.
Kiedy wracali, ona
z tyłu, wycierała z twarzy łzy, a dla mijających ją ludzi z kropli deszczu, który
już na dobre się rozpadał. Zwolniła i pozwoliła zagubić się w ciemnym
tłumie niosącym ją do wyjścia. Nie będzie częścią jego życia teraz, choć byli
razem kiedyś w innym czasie, w innej przestrzeni, w innych ciałach i jednej
duszy podzielonej na pół.
<magenta>